Spis treści
Amerykańska firma nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa na rynku social media. Po zamknięciu Google+ przyszedł czas na kolejną inicjatywę. Nowy serwis będzie nosił nazwę Shoelace i zadebiutuje w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Trudy i znoje
W 2011 roku Google powołało do życia własny serwis społecznościowy. Miał on rywalizować z Facebookiem, który wówczas skupiał wokół siebie już ponad 500 milionów użytkowników i dynamicznie zbliżał się do przekroczenia pułapu miliarda odbiorców. Serwis Marka Zuckerberga zawiesił jednak poprzeczkę zbyt wysoko. Jego konkurent zdobył marginalne znaczenie na rynku mediów społecznościowych. Wprawdzie pozycja w ekosystemie Google wspomagała prowadzenie działań z zakresu SEO, ale była to jedna z nielicznych korzyści dla firm. Na domiar złego w międzyczasie pojawiła się wpadka związana z wyciekiem danych użytkowników. To był gwóźdź do trumny Google+. Ostatecznie serwis został zamknięty w 2019 roku.
Shoelace – lepsze dziecko?
Google miało mnóstwo czasu na przegrupowanie i opracowanie nowych rozwiązań. Po trzech latach przerwy zrodził się projekt Shoelace. Celem debiutującej marki jest połączenie osób, które żyją w swoim sąsiedztwie i mają podobne zainteresowania. Dzięki temu fani lokalnej drużyny piłkarskiej będą mogli umówić się i wyjść razem na mecz, a właściciele psów poznają się na wspólnym spacerze ze swoimi pupilami.
Za przygotowanie i wdrożenie Shoelace odpowiada grupa Area 120, wchodzący w skład Google. Obecnie mieszkańcy Nowego Jorku testują już aplikację mobilną. W tej chwili nie wiadomo kiedy odbędzie się premiera i w zasadzie… czy w ogóle nastąpi. Faza testów i opis podstawowych funkcjonalności sprawiają jednak, że temat jest bardziej niż mniej prawdopodobny.
Od pewnego czasu Facebook również stara się zacieśniać więzy w lokalnych społecznościach. Może się jednak okazać, że serwis liczący dwa miliardy użytkowników będzie w takich działaniach znacznie mniej wiarygodny niż nowy produkt dysponujący solidnym zapleczem marketingowym. Opisywana usługa mogłaby poszerzać zakres możliwości oferowanych przez Tindera. W ten sposób użytkownicy mogliby po prostu znaleźć sobie towarzystwo do wyjścia na piwo albo rodziców, którzy mają dzieci w podobnym wieku. Taka koncepcja zdecydowanie ma znacznie większe szanse powodzenia niż Google+.
Bądź pierwszym który napisze komentarz.